SYLWIA I łUKASZ | SESJA NARZECZEŃSKA o zachodzie słońca

Pewnego pięknego wakacyjnego popołudnia spotkałam się z Nimi i w promieniach zachodzącego słońca stworzyliśmy magię. Tą historią chcę Wam pokazać, że do klimatycznych i nastrojowych zdjęć wcale nie potrzeba wiele. Wystarczycie Wy i Wasza miłość. Reszta jest jedynie dodatkiem i wcale nie musi być niezbędna. 

Sylwia i Łukasz marzyli o sesji narzeczeńskiej pośród natury. Zaproponowałam im jeden z moich ulubionych lasów w rodzinnych stronach. Nie wiem do końca dlaczego, ale uwielbiam te równo posadzone drzewa, może dlatego że tworzą symetrię, która zawsze przyciąga mnie w kadrach. Spotkaliśmy się tuż przed zachodem słońca, w tak zwaną złotą godzinę. Jest to moja ulubiona pora na fotografowanie, bo właśnie wtedy światło tak pięknie czaruje swoim złocistym blaskiem. 

Główną część sesji zrobiliśmy w lesie, a na końcówkę – gdy słońce coraz bardziej chyliło się ku horyzontowi – pojechaliśmy na polanę. To była sceneria jak marzenie. Łąka porośnięta małymi białymi kwiatuszkami, zachodzące słońce i pojawiająca się mgła. Magia. Kocham takie delikatne i romantyczne scenerie do zdjęć. Natura potrafi nam stworzyć naprawdę cudowne krajobrazy, grunt to umieć z nich skorzystać 🙂 

Sylwii i Łukaszowi tak bardzo spodobały się efekty naszej sesji narzeczeńskiej, że kilka miesięcy później napisali do mnie czy nie zostałabym fotografem na ich ślubie. Oczywiście zgodziłam się 🙂 To jest właśnie najpiękniejszy moment w pracy fotografa – gdy Para wraca, bo jest zadowolona ze współpracy i ma już pełne zaufanie do tego, co dla niej stworzymy. We wrześniu 2020 spotkałam się z nimi ponownie, na ich ślubie, a następnie na sesji ślubnej, której efekty będziecie mogli zobaczyć w jednym z kolejnych wpisów. Najpierw jednak zapraszam Was do obejrzenia tej ciepłej, wiosennej sesji.

Fot-81 (Niestandardowy)
Fot-89 (Niestandardowy)